niedziela, 4 listopada 2018

Bez łapki, bez ogonka, ale z wielkim sercem

Zwierzętom, którym brak jest łapki czy ogonka łatwiej jest przystosować się do nowej sytuacji. Koty radzą sobie wspaniale, wszędzie wejdą, wskoczą i zeskoczą. Brak łapki czy ogonka w niczym ich nie ogranicza. Jednak tak jak inne okaleczone, chore czy stare zwierzęta są bardzo rzadko adoptowane, a przecież tak samo przywiązują się do opiekunów, potrzebują ciepła i akceptacji. 
Najczęstszym powodem braku łapki czy ogonka jest wypadek samochodowy oraz pogryzienie przez psa lub inne zwierzę. Koty często tracą ogonki z powodu ludzkiego zwyrodnialstwa.
Poniżej przedstawiam Wam historie i zdjęcia kotów bez łapki lub ogonka. Są one bardzo poruszające, a koty mieszkające w tych rodzinach mają ogromne szczęście, że do nich trafiły. 
Wszystkim, którzy zechcieli pokazać swoje koty i opowiedzieć o nich bardzo dziękuję.






Maja
Balbina jak miała niespełna rok wyszła z domu i wróciła nad ranem w okropnym stanie, prawdopodobnie potrącił ją samochód, weterynarz podjął się amputacji, ponieważ kość była pokruszona i nie było innego wyjścia. W domu radzi sobie nadzwyczaj dobrze, wskakuje na parapety! Choć widać że się szybciej męczy jak biega, ale mimo to nie widać zbytniej różnicy w jej zachowaniu.







Marcin
Czosnek pojawił się w maju zeszłego roku, przybłąkał się do zakładu mojej mamy. Miał uraz miednicy, brak palców tylnej łapy oraz oderwaną przednią łapę nieco ponad nadgarstkiem. Był bardzo przyjaznym kotem, jednak pomimo prób nie udało się znaleźć jego właściciela - został więc z nami : D Łapa amputowana, wszystkie obrażenia zaleczone, z brudnego worka kości zrobił się puszysty, mruczący jak mały traktorek kocur. Czosnek jest bardzo sprawnym kotem - może nawet bardziej niż nasz drugi kot, który ma wszystkie cztery łapy biega, skacze, goni psy, robi wszystko to, co każdy inny kot.


Anna




To opis kotka który zobaczyłam. Miał wtedy na imię Ślimak. Przemianowaliśmy go na najdroższą przyprawę świata. 
Ślimak trafił do naszej przychodni w listopadzie 2017 roku. Od pierwszej chwili ujął za serce wszystkich pracowników. Od samego początku rokowania były jego bardzo ostrożne. Ślimak trafił do nas z starym urazem obu kończyn miednicznych. Mimo, że jego nóżki sprawiały mu ogromny ból, od razu zaufał człowiekowi i przy każdym kontakcie radośnie mruczał. W przypadku lewej nogi nie było szans na jej uratowanie i została amputowana. Kończyna prawa została poddana operacji, która miała zapewnić częściowa sprawność. Ślimak dzielnie zniósł zabieg i codzienną opiekę pooperacyjną.
Szafrana znaleziono w pomorskiej wsi na początku listopada ubiegłego roku. Jedna nóżka była pogruchotana, druga praktycznie nie do uratowania bo już zgnita. Prawdopodobnie padł ofiarą lisa/psa/jenota. Miał otwarte złamania obydwu nóżek i tak czołgał się 3 tygodnie. Był w tragicznym stanie, ale mimo bólu, jadł, mruczał, chciał żyć. Weterynarz która go znalazła wraz ze swoim bratem, również weterynarzem postanowili walczyć o niego. I tak po 5 miesiącach rehabilitacji, moja wetka wrzuciła jego historię na fb, a ja to przeczytałam i... przepadłam, natychmiastowa miłość. Po tygodniu Szafran był już w naszym domu. ❤️Dwa miesiące temu dostał zapalenia kości przez właśnie to co przeszedł. W organizmie była jakaś niedobra bakteria wywołująca zapalenie. Teraz mam nadzieję że już jest dobrze i odbieram go w piątek - Anna 







Marlena
To krzywda wyrządzona przez ludzi, których ludźmi nazwać nie można... Krysia miała równomiernie zdartą skórę i sierść do prawie końca nasady ogonka - zostało jej kawałeczek, jak widać na zdjęciu. Nie zapomnę tej krwi lejącej się z tętnicy ogonowej. Jaki to musiał być ból... Na szczęście szybko zareagowaliśmy. Niestety ogonek trzeba było amputować. Mijał czas i kicia powoli dochodziła do siebie. Pracowałyśmy nad zaufaniem, bo jednak po tym wszystkim bała się człowieka. Niedługo po tym wysterylizowaliśmy ją. Dziś jest szczęśliwą koteczką, śpi ze mną, bawi się, uwielbia przytulać się do naszej suni berneńskej. Co prawda nie da się jej długo trzymać na kolanach, bo się wyrywa, a głaskanie woli kiedy siedzi czy leży obok, jednak po tym co przeżyła jest i tak cudownie. No i mówię na nią czasem "szatan" , bo uwielbia chodzić po szafach czy wylegiwać się na lodówce i obserwować wszystkich z góry. 





Patrycja
Kotek został adoptowany przez nas z Pomorski Koci Dom Tymczasowy. Z tego co wiem, został znaleziony na Helu z zakażeniem ogonka. Niestety trzeba było amputować, natomiast 
radzi sobie bez niego świetnie, szaleje z drugim kotem i praktycznie w niczym mu to nie przeszkadza. 
Kotek nazywa się Leon 🙂 Pewnego dnia przeglądałam Fb i zobaczyłam post sponsorowany Pomorskiego Domu Tymczasowego. Ponad 500 udostępnień posta, a kotek wciąż bez chętnych do adopcji. Natychmiast przesłałam post mężowi, który zadzwonił do wspaniałej opiekunki Leona- Ani. Uzgodnili transport kotka z Wejherowa do Warszawy. Dwa dni przed Wigilią trafiła do nas półroczna, przerażona kuleczka. Był to dobry okres, dużo wolnego sprzyjało spędzaniu czasu razem z kotkami, które po kilku dniach izolacji zostały sobie przedstawione. Zaprzyjaźniły się ze sobą, szaleją wspólnie.
Leon urodził się i bytował razem ze swoją mamą (która także została odłowiona, a później zaadoptowana przez kobietę z Łodzi) w okolicach jakiejś restauracji na Helu. Kotki były tam dokarmiane, któregoś dnia Leon przyszedł z mocno uszkodzonym, podwiniętym i zakażonym ogonem. Znaleźli się dobrzy ludzie, którzy przekazali go fundacji w Wejherowie. Tam rozpoczęło się leczenie grzybicy oraz niezbędna amputacja ogonka. Po wydobrzeniu rozpoczęło się poszukiwanie domku.
Sprawę z domem utrudniał też fakt, że kotek po tym zdarzeniu był bardzo nieufny do ludzi, praktycznie nie dało się go dotknąć. Jednak czas leczy jego rany, zdarza się, że sam podchodzi do rąk, uwielbia pieszczoty, jednak jest bardzo ostrożny. Wiem, że jest wdzięczny za dom, za towarzystwo, za miłość, myślę, że jest szczęśliwy. Czasem budzę się rano i widzę jak śpi przytulony do moich włosów. Kilka miesięcy wcześniej było to dla nas nawet niewyobrażalne.
Adoptowaliśmy go na odległość, przyjechał do nas z Helu, przez Wejherowo- wspaniały dt- do Warszawy. Jest bardzo lękliwy, długo trwa oswajanie go, ale wiele się zmienia, rano przychodzi do łóżka i przytula się do twarzy. Jest niesamowity.

3 komentarze:

Moje koty w 2022 roku

Witajcie moi Kochani.  Wisia Rok 2022 był bardzo trudnym rokiem dla mnie, ponieważ musiałam podjąć bardzo ciężką decyzję dotyczącą Wisiuni. ...