sobota, 25 marca 2017

Koci detektyw

Koty to jedne z najbardziej popularnych zwierząt domowych. Zaskarbiły sobie uczucia milionów ludzi na całym świecie. Potrafią doskonale przystosować się do warunków, które im stworzyliśmy. Większość kotów, to zwierzęta niezwykle towarzyskie, które wspaniale potrafią okazać swoje wielkie przywiązanie do nas. W zamian oczekują bliskości, dotyku, zabawy, miseczki z jedzeniem, cichego miejsca do spania i załatwiania się. To wszystko zapewnia im spokój i poczucie bezpieczeństwa. Ale koty to trochę bardziej skomplikowane zwierzęta niż by się wydawało. Ich pierwotna natura pozostaje wciąż dzika, bo koty to drapieżniki. My ludzie bardzo często o tym zapominamy. Bierzemy do domu małego kotka i rozczulamy się nad nim jaki on maleńki, cudowny, piękny; bawimy się z nim. Taka mała, żywa zabaweczka. Oczekujemy, że będzie fajnym, usłuchanym, niekłopotliwym kociaczkiem. Jak piesek. Ale kot to nie pies. Nie będzie na każde nasze zawołanie i nie będzie wesoło merdał ogonkiem na nasz widok. Mały kotek dorasta. Okazuje się, że ma "charakterek" oraz ostre zęby i pazury, które jak był mały nie robiły krzywdy, a teraz tak. Kiedy zaczynamy się z nim bawić drapie i gryzie nasze ręce, czasami i inne części ciała. Skacze na nasze łydki i wbija w nie swoje ostre kły. Drapie meble. Ma jakiś drapak, ale z niego nie korzysta. Wskakuje na komody, szafki i zrzuca rzeczy, które się tam znajdują. Nie oszczędza doniczek z kwiatami stojących na parapetach. Czasem włazi jeszcze wyżej. Po co on to robi? Nie interesują go kupione przez nas zabawki. Dlaczego? Przecież są takie fajne i kolorowe? Nie śpi na posłanku, które mu kupiliśmy i położyliśmy w miejscu przez nas wybranym. Nie śpi w nocy tylko stale miauczy. Przychodzi do nas i budzi nas. Sika lub robi kupę poza kuwetą (czasami i jedno i drugie). Dlaczego on mi to robi? Co za wredny, złośliwy kot! Czego on chce!? No właśnie. Dobre pytanie. Czego on chce? Czy na pewno rozumiemy naszego kota? Czy znamy jego potrzeby? Czy wiemy co lubi, a czego nie? Czy znamy (o ile to możliwe) jego historię? Pierwszym krokiem, który trzeba zrobić, żeby znaleźć odpowiedź na te pytania to zostać kocim detektywem, czyli po prostu obserwować kota. Mimo, że koty nie mówią ludzkim głosem, to jednak mówią do nas językiem swojego ciała i poprzez swoje zachowanie. Koty różnią się między sobą, tak jak my się różnimy. Każdy jest inny, jedyny, wyjątkowy, niepowtarzalny, ma swoje upodobania. Jeśli zaczniemy przypatrywać się naszym kotom, to dowiemy się od nich i o nich wiele interesujących rzeczy, bo kot to fascynujący nauczyciel. Obserwacja to podstawa, która pomoże Wam w zrozumieniu kociego zachowania i pozwoli zbudować lepszą relację z kotem. A więc moi drodzy Czytelnicy zachęcam Was do obserwacji i życzę wielu ciekawych lekcji z małym kocim nauczycielem.

A tu coś GRATIS.
Czy wiecie jak powiedzieć kotu "kocham cię"?
Bardzo prosto. Patrząc prosto w oczy kota, trzeba powoli zmrużyć oczy i je otworzyć. Kot powinien zrobić to samo. Można powtarzać. Moja Tosia na moje mrugnięcie przychodzi do mnie. Mówcie Waszym kotom, że je kochacie jak najczęściej.

Dijuś - cierpliwy, ale wymagający teacher

Miss Tosia - najbardziej niecierpliwy, surowy i wymagający teacher



niedziela, 12 marca 2017

Lusia, czyli biało-czarny skarb

Historia lubi się powtarzać. I to 3 razy pod rząd. Poniedziałek. Szłam rano do pracy. Po urlopie. Tylko data inna - 18 lipca 2016 roku. Nie odeszłam daleko od domu kiedy z daleka zobaczyłam kota. Myślałam, że to dorosły kot. Kiedy jednak podeszłam bliżej zobaczyłam maleńkiego kotka. Nie uciekał. Nawet mnie nie zauważył. Podniosłam go. Był bardzo brudny i zaniedbany. Stanęłam na chwilkę i zastanawiałam się co zrobić: czy zanieść go do domu, czy do pracy. Byłam jednak bliżej domu. Kotka zostawiłam po prostu na korytarzu w mieszkaniu. Nie miałam już czasu, żeby zamykać go w pokoju. Poszłam do pracy. Kiedy wróciłam wszystko było dobrze. Kotku nic się nie stało ze strony Tosi i Wisi. Kotek okazał się kotką. Miała chyba miesiąc. Była strasznie brudna i zapchlona. Wykąpałam ją. Moja siostra mówiła wcześniej, że chciałaby drugiego kota dla swojej kotki Basenki. Zabrałyśmy więc malutką i nastąpiło spotkanie młodości z dorosłością (Basenka ma 5 lat). Malutka kotka nic sobie nie robiła z obecności Basenki. Nie zwracała na nią uwagi. Bawiła się. Natomiast Basenka była przerażona. Ani razu nie podeszła do małej. Obserwowała kotkę zza kanapy. Koteczka została na noc u siostry i Basenki. Na drugi dzień siostra powiedziała, że jej nie chce. Więc kotka trafiła do mnie. Przyznam, że nie bardzo chciałam  zatrzymać ją u siebie. W końcu byłby to czwarty kot w mieszkaniu. Szukałam dla niej domu. Dałam ogłoszenie w internecie, ale nikt się nie odezwał. Jak się później okazało jednak dobrze się stało. Kotce dałam na imię Lusia. Już na samym początku nawiązała wspaniałą relację z Tosią, która bawi się z nią nawet częściej niż Wisia. Z Wisią było gorzej. Nie polubiły się od razu. Obie bały się siebie. Unikały się. Nie bawiły się razem. Wisia odganiała Lusię od miseczek z jedzeniem. Dopiero po dwóch miesiącach zaczęło się między nimi układać. A Dijuś? Po raz kolejny pokazał, że patrzy sercem. Zaakceptował Lusię bez problemu. Słowo daję, że należy mu się Pokojowa Nagroda Nobla. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że mam idealną kocią rodzinkę i oazę spokoju w domu. 

Zdjęcie 1 i 2 - Malutka Lusia  


Zdjęcie 3-4 - Lusia dzisiaj


Zabawa Lusi z Tosią - luty 2017

niedziela, 5 marca 2017

Wisia bohaterka

Rano, w poniedziałek 24 sierpnia 2015 roku szłam do pracy. Mijałam budynek byłej biblioteki. Przed budynkiem rosną krzaki. Usłyszałam w nich miauczenie. Zatrzymałam się. Po chwili jednak poszłam dalej. Na drugi dzień we wtorek znów słyszałam miauczenie. Z domu wzięłam ze sobą parówkę. Schyliłam się i z krzaków wyszedł malutki kotek. Zjadł parówkę. Po zakończeniu pracy przyjechała po mnie moja siostra. Wysadziła mnie niedaleko miejsca, gdzie był mały kotek. Już wiedziałam, że go stamtąd zabiorę. Kotek był nieufny i bojaźliwy, ale nie aż tak bardzo, żeby nie dać się złapać. W domu zamknęłam kotka w pokoju. Tosia była jednak bardzo ciekawa kto jest za drzwiami i wpuściłam ją. Malutki kotek był bardziej bojowo nastawiony niż Tosia, ale poza prychaniem nie było z jego strony żadnej agresywnej reakcji. Kotek był bardzo brudny, mokry (bo w tym dniu padał deszcz) i okropnie zapchlony. Okazało się, że to kotka. Kąpana była trzy razy. Zaniosłam ją do weterynarza, który ją odrobaczył. Dostała preparat na pchły i po pewnym czasie nie było po nich śladu. Zaczęłam szukać dla niej domu, dałam ogłoszenie w internecie. Umówiłam się z pewną osobą, która powiedziała, że ją weźmie. Przez dwie pierwsze noce koteczka była zamykana na noc w pokoju. Była bardzo grzeczna, nawet nie miauknęła. W dzień otwierałam pokój i malutka kotka mogła bawić się z Tosią. Gdy byłam w pracy kotki biegały sobie swobodnie po mieszkaniu. Już po kilku dniach pobytu u mnie w domu zauważyłam, że obie kotki bardzo się polubiły, że bawią się ze sobą i co najważniejsze kotka ma bardzo dobry wpływ na Tosię, która nie skakała już tak często na Dijusia. Osoba, która miała przyjść w umówiony dzień po kotkę nie przyszła. Tego dnia nazwałam ją Wisia. W końcu zrozumiałam dlaczego Tosia skakała na Dijusia i była agresywna wobec mnie. Powodem było to, że nie miała z kim się bawić. Była bardzo sfrustrowana. Nie wystarczała jej zabawa ze mną, a Dijuś nie miał ochoty na zabawę, bo jest już seniorkiem. Potrzebowała drugiego kota, żeby móc wyrzucić z siebie energię, która ją rozsadzała. Wisiunia doskonale spełniała i nadal spełnia swoje zadanie. Dzięki niej wszyscy w domu odzyskaliśmy spokój, a Tosia zyskała przyjaciółkę, która ujarzmiła jej temperament.




Wisia - luty 2017

Moje koty w 2022 roku

Witajcie moi Kochani.  Wisia Rok 2022 był bardzo trudnym rokiem dla mnie, ponieważ musiałam podjąć bardzo ciężką decyzję dotyczącą Wisiuni. ...